Powiedział Bartek, że dziś tłusty czwartek! Tak, to jeden z niewielu dni w roku, kiedy licznik kalorii stoi w miejscu, bez względu na to po jakie smakołyki sięgamy. Podobno w ten dzień Polacy zjadają około… 100 mln pączków!
Od dawien dawna tłusty czwartek upływał głównie na piciu i jedzeniu, ale niekoniecznie samych słodkości. W wyższych sferach od samego rana serwowano mięsa, przede wszystkim dziczyznę: pieczone sarny, kuropatwy, szynki z dzika oraz zajęcze combry z dodatkiem smakowitych sosów. W domach chłopskich gotowano kaszę i kapustę ze skwarkami, przygotowywano słoninę i sadło.
Powiadano, że w tłusty czwartek trzeba tyle razy w ciągu dnia zjeść boczku, słoniny, kraszonej kaszy i innych tłustości… ile razy kot ogonem ruszy…
W tłusty czwartek oczywiście nie mogło zabraknąć smażonych na tłuszczu słodkich racuchów, blinów i pampuchów oraz pączków i faworków.
Wójt Comber i mięsopust
W przeszłości tłusty, czyli combrowy czwartek, był dniem zabaw kobiecych. Podobno ostatni czwartek karnawału wziął swą nazwę od nazwiska żyjącego w XVII wieku krakowskiego wójta Combra, który był surowy dla kobiet, prześladował zwłaszcza przekupki. W rocznicę śmierci wójta (rzekomo właśnie w tłusty czwartek) krakowskie kramarki i inne kobiety niskiego stanu urządzały sobie wielką zabawę.
Z czasem stała się ona dorocznym zwyczajem krakowskim. Kobiety wybierały spośród siebie marszałkową, dzieliły się na grupy zwane rotami, za składkowe pieniądze kupowały gorzałkę, umawiały muzykantów i – za krzywdy i poniewierkę, jakich niegdyś doznawały od wójta Combra – brały odwet na wszystkich przechodzących przez rynek mężczyznach, a zwłaszcza nieżonatych! Kazały ciągnąć im kloc drewna za to, że wywinęli się od małżeńskich obowiązków, ściągały z nich futra i szuby, stroiły – na pośmiewisko – w słomiane wieńce, a nawet ciągały po rynku, zmuszając do tańca i nieprzystojnych podskoków najpoważniejszych nawet mieszczan krakowskich. Trwało to tak długo, aż napastowani mężczyźni wykupili się brzęczącą monetą.
W Radomskiem natomiast stateczne gospodynie urządzały sobie w Tłusty Czwartek biesiadę, podczas której robiły kukłę słomianą zwaną mięsopustem, a następnie chodziły z nią od domu do domu, wypraszając datki od panien i dopiero co zaślubionych, młodych mężatek. Zabawa ta zaniechana została na przełomie XIX i XX wieku.
“Polskie obrzędy i zwyczaje doroczne” dr Barbara Ogrodowska, wyd. Muza, Warszawa 2010.
Tłusty czwartek to nie tylko okazja do jedzenia, ale i do rodzinnego pichcenia. Przedstawiamy prosty przepis na babcine faworki. Sprawdzony!
BABCINE FAWORKI
7 żółtek
szklanka mąki
łyżka spirytusu, wódki lub octu
szczypta proszku do pieczenia
olej do smażenia
Odmierz szklankę mąki i przesiej ją przez sitko. Zrób w mące wgłębienie i wbij żółtka. Na szklankę mąki zazwyczaj potrzeba ich 7, ale czasami trzeba dodać jedno więcej lub dosypać trochę mąki. W czasie wyrabiania kontroluj więc konsystencję ciasta. Po włożeniu żółtek, dodaj łyżkę alkoholu lub octu i szczyptę proszku do pieczenia. Wyrób ciasto, a potem uderzaj je energicznie wałkiem, by nabrało powietrza. Ciasto należy rozwałkować cienko, w przeciwnym razie faworki będą zbyt twarde. Wytnij z ciasta paski, natnij je nożem i uformuj chruściki. Na głębokiej patelni rozgrzej olej. Faworki smaż aż lekko się zarumienią. Wykładaj je delikatnie na ręcznik papierowy, by odsączyć tłuszcz. Gdy przestygną, oprósz je cukrem pudrem. SMACZNEGO!
źródło: www.polskieradio.pl, “Polskie obrzędy i zwyczaje doroczne” dr Barbara Ogrodowska
Zdjęcie tytułowe: Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa