REKLAMA

Data publikacji: 29 sie 2023

[WYWIAD] Z Pułtuska do Kanady. Szymon Fabisiak o zespole "Carol Markovsky"

[WYWIAD] Z Pułtuska do Kanady. Szymon Fabisiak o zespole "Carol Markovsky"

Zapewne wielu pułtuszczan kojarzy zespół "Carol Markovsky" i zapewne wiele osób zastanawia się co słychać u muzyków z naszego miasta. Chociaż w Pułtusku ostatni raz wystąpili kilkanaście miesięcy temu, nie oznacza to, że zniknęli ze sceny. Wręcz przeciwnie, "Carol Markovsky" coraz bardziej rozwija skrzydła. Zespół występuje w całej Polsce, a ostatnio zagrał nawet w... Kanadzie. O wydarzeniach z ostatnich miesięcy, o Grzegorzu Ciechowskim i o planach na najbliższe miesiące rozmawialiśmy z wokalistą Szymonem Fabisiakiem.

Ostatnio rzadko można spotkać Was na pułtuskich scenach, ale z tego co wiem wcale nie zwalniacie tempa. Koncertujecie w całej Polsce i udzielacie wywiadów w ogólnopolskich mediach, powstają też nowe utwory...

To prawda, ostatni raz w Pułtusku pojawiliśmy się lekko ponad rok temu, z okazji festiwalu Polski Rock. Rzeczywiście dzieje się u nas bardzo dużo. Od września ubiegłego roku można spotkać nas systematycznie nawet kilka razy w miesiącu w Fabryce Norblina w Warszawie. To znakomite miejsce, pełne rozrywki. Na naszych koncertach pojawia się coraz więcej fanów, jesteśmy tam rozpoznawalni, bardzo często gramy dla pełnej publiczności. Koncertowo bardzo się rozwinęliśmy, wprowadzamy dodatkowych muzyków, czasem nawet tancerki, nasze koncerty to coraz większe show. Poza tym kończymy właśnie prace nad nowym wydawnictwem. Nie mogę jednak jeszcze więcej zdradzić na ten temat, wszystko przyjdzie w swoim czasie.

Kilka tygodni temu Wasze piosenki można było usłyszeć aż w Kanadzie. Jak doszło do tego wyjazdu? A może planujecie już kolejne zagraniczne koncerty?

Nasz manager, impresario Andrzej Ludew jest blisko związany z Kanadą, ponieważ mieszkał tam przez jakiś czas i dalej ma tam wielu przyjaciół. To był jeden z jego celów, aby rzucić nas na nieco głębszą wodę i pomóc poznać trochę świata. Tuż przed Kanadą zagraliśmy także prywatną imprezę w Wenecji. W Toronto, a dokładniej w Mississaudze co rok odbywa się festiwal Polish Day Mississauga, ponieważ mieszka tam ogromna liczba naszych rodaków. Zagraliśmy tam jako pierwszy gość w historii festiwalu zaproszony z Polski. Dotychczas grali tam polscy artyści, ale mieszkający bądź urodzeni w Kanadzie. W Mississaudze zagraliśmy także jeszcze jeden koncert w polskiej restauracji Orbit. Bardzo miło wspominam oba te wydarzenia, dzięki tej licznej Polonii czułem się zupełnie jak w domu, jakbym grał na dniach polskiego miasta. Mam nadzieję, że zawitamy tam także podczas kolejnej edycji.

Pozwolę sobie na odrobinę prywaty. Jeszcze niedawno mijaliśmy się w gmachu Wydziału Polonistyki na UW. Czy studia polonistyczne pomogły Ci w pracy nad nowymi utworami?

[śmiech] To prawda, za każdym razem miło było zobaczyć znaną twarz na korytarzach "Polonu". Dobrze wspominam ten czas. Szedłem tam oczywiście z zamiarem i nadzieją, że rozwinę się lirycznie. Niektóre przedmioty bardzo w tym pomogły, np. poetyka. Później odkryłem miłość do epoki romantyzmu, która ciągle gdzieś mi o sobie przypomina. Finalnie pisałem pracę o jednym ze swoich idoli – Grzegorzu Ciechowskim, który podobnie jak ja był liderem grupy muzycznej, a także studentem polonistyki i poetą. Poza tym łączy nas osoba managera. Andrzej Ludew prowadził Republikę w latach 1981-1985. To niesamowita historia, w której znalazłem swoje miejsce.

W tym roku świętujecie dziesięciolecie Waszego zespołu. To chyba dobry czas na wspomnienia i drobne podsumowanie dotychczasowej działalności...

Tak, właśnie w tym roku świętujemy 10 lat znajomości. Co prawda nie wszyscy, bo Maćka i Piotrka poznaliśmy nieco później. Ale ja, Mikołaj i drugi Szymon to niezmienny rdzeń tej formacji. Na początku było beztrosko, dziecięco. Rodzice przywozili nas na próby, a później z nich odbierali. Wygrywaliśmy drobne konkursy i graliśmy po 5 koncertów na rok [śmiech]. Mieliśmy jednak te same marzenia i ten sam upór by dojść do celu. Jeden potrafił zmobilizować drugiego. To był nasz cały świat i na szczęście to w nas przetrwało do dzisiaj.

Zastanawiam się ile godzin dziennie/tygodniowo poświęcacie na próby, żeby grać na takim poziomie?

Jesteśmy elastyczni, każdy ma jakieś inne zajęcia i musimy respektować swój czas. Jednak kalendarz, którym nam sie zapełnia zmusza nas do zwiększania ilości prób w tygodniu. W tym momencie dochodzi nawet do 4-5 prób w tygodniu. To bardzo dużo, biorąc pod uwagę, że niektórzy z nas pracują. Poza tym ćwiczenie samemu w domu jest bardzo istotne przed tym zanim się przyjdzie na próbę. Musimy traktować próby jeszcze poważniej jeśli chcemy pójść dalej.

Jakie są Wasze plany? Gdzie będzie można Was usłyszeć w najbliższym czasie i przede wszystkim kiedy wystąpicie w Pułtusku?

Obecnie mamy urlop. Każdy z nas gdzieś podróżuje i odpoczywamy od siebie. Do końca roku mamy pełen kalendarz. Koncerty i prywatne imprezy, głównie w Warszawie we wspomnianej wcześnie Fabryce Norblina, ale na początku września jedziemy też do Zieleńca pod czeską granicę, aby zagrać na evencie BMW. Poza tym czas na pracę nad nowym materiałem, nowym brzmieniem i wizerunkiem. Byleby nie stać w miejscu. Pułtusk niestety nie jest przewidywany w najbliższym czasie, chciałbym aby było inaczej, ale w tym roku nie mieliśmy żadnych rozmów na ten temat. Czekamy na kontakt.

Rozmawiała: Aleksandra Dąbrowska

Tagi: #Carol Markowksy #koncerty #Muzyka #Pułtusk

REKLAMA

Zobacz także

Komentarze

Dodaj komentarz jako pierwszy