Data publikacji: 29 lis 2023
Trener Nadnarwianki: osiągamy wyniki trochę ponad stan [WYWIAD]
Jeśli mówilibyśmy o awansie, to na pewno niektóre kroki trzeba by poczynić już w tym momencie, aby za chwile być gotowym na nowe wyzwania – deklaruje Paweł Zacharski, trener Nadnarwianki po rundzie jesiennej V ligi. Pułtuszczanie "przezimują" na drugim miejscu w tabeli.
Mateusz Leleń, Pułtusk News: – To była twoja trzecia runda w Nadnarwiance w roli trenera. Najlepsza ze wszystkich?
Paweł Zacharski, trener Nadnarwianki: – Na pewno najlepsza ze wszystkich patrząc pod kątem czysto sportowym. Dobrze punktowaliśmy, trzymaliśmy dobrą jakość i organizację gry. W naszym funkcjonowaniu na boisku i treningach pojawiło się dużo automatyzmów. Uważam, że dotarliśmy się z zespołem. Wiedzieliśmy, czego od siebie oczekujemy. Żniwa dały teraz również efekty dobrej, systemowej pracy w poprzednich rundach. Moim małym celem przed każdą rundą jest to, aby zespół systematycznie się rozwijał, grał coraz stabilniejszą piłkę oraz lepiej punktował. Do tej pory, udaje się to realizować.
– Który moment ostatniej rundy dał największą satysfakcję?
– Było ich kilka. Cała runda to historyczne wyniki. Osiągnęliśmy najwyższą wygraną na inaugurację, kilka meczów wygraliśmy po wielu latach oczekiwania, do tego najwyższe w historii klubu zwycięstwo 11:0 na wyjeździe z Bieżuniem. Chyba jednak jeszcze więcej satysfakcji przyniósł mi mecz z Polonią II Warszawa. U rywala grało ośmiu zawodników pierwszoligowych, a my zwyciężyliśmy na wyjeździe 5:1, będąc drużyną bardzo dobrze zorganizowaną w defensywie, fizycznie nie odstającą od przeciwnika i szybko grającą w ofensywie.
Nie zapominam też o derbach z Narwią. Ten mecz przyniósł dużo radości, bo zwycięstwo było poparte niesamowitym zaangażowaniem i determinacją wszystkich zawodników. Wyrównane, emocjonujące spotkanie. To jak zawodnicy wykonywali swoje zadania, to jak reagowaliśmy na wydarzenia boiskowe, było w tym meczu chyba wszystko, co chciałby zobaczyć kibic. Dlatego zostanie w pamięci.
Na koniec był jeszcze Drukarz. Wielką niespodziankę stworzyli nam kibice swoją obecnością. Mimo słabych warunków atmosferycznych, niezbyt dobrze przygotowanego boiska rozegraliśmy jeden z lepszych meczów w tej rundzie. Doping nas poniósł. Generalnie każde spotkanie niosło jakąś historię, a spotkania z tej rundy zapamiętam bardziej niż z poprzednich.
– Zapamiętasz też porażki. Zacznijmy od Makowianki.
– Nasz najsłabszy mecz w tym sezonie. Makowianka była lepszym zespołem, grała twardo i bezpośrednio. Nie potrafiliśmy się odnaleźć w takim sposobie prowadzenia walki sportowej. Nie był to nasz dzień, nie potrafiliśmy wejść na swój optymalny poziom i narzucić go przeciwnikowi. Nie stworzyliśmy sobie zbyt wielu okazji strzeleckich. W tym starciu nie zasłużyliśmy na zwycięstwo.
– Bliżej było ze Żbikiem. Co zawiodło?
– Uważam, że byliśmy lepsi. Mieliśmy zdecydowanie wyższy indeks xG, oddaliśmy więcej strzałów, dobrze funkcjonowaliśmy w budowaniu ataku pozycyjnego, dłużej utrzymywaliśmy się przy piłce. Pierwszą bramkę straciliśmy po sytuacji, o której rozmawialiśmy na odprawie. Drugą w momencie kiedy mieliśmy swój najlepszy moment i największą przewagę nad przeciwnikiem. Próbowaliśmy jeszcze odrobić straty, strzeliliśmy gola. Przeciwnika ratował słupek, później poprzeczka. Końcówkę graliśmy w osłabieniu, emocję wzięły górę. Zabrakło trochę czasu, bo wynik był do końca sprawą otwartą. Na pewno nie zawiodła nasza gra. Takie mecze czasem się zdarzają, a my musimy z nich wyciskać jak najwięcej i nauczyć się je wygrywać.
– Trzecia porażka to Staroźreby. Niedługo wcześniej wygraliście 11:0 – tamto zwycięstwo osłabiło koncentrację?
– Takie zwycięstwa można rozpatrywać na różne sposoby. Poziom pewności siebie na pewno wzrósł, jeśli jednak jest on zbyt wysoki nie jest to też dobre zjawisko. W meczu ze Staroźrebami borykaliśmy się z problemami kadrowymi. Przez różne sytuacje posypał nam się cały blok defensywny. Zabrakło Dawida Sokołowskiego i Michała Przychodzkiego. Maciek Ostrowski i Mateusz Pietroń byli w trakcie choroby i grali na lekach przeciwbólowych. Wrócił z konieczności, tuż po kontuzji, Piotr Cywiński – nominalny środkowy pomocnik. Z uwagi na obowiązki akademickie nie mogliśmy skorzystać z Gerarda Gemzy, pozostali kontuzjowani jeszcze byli w fazie rehabilitacji. Na domiar złego byliśmy w momencie kiedy skumulowało się zmęczenie z całej rundy. Miały na to wpływ mecze i treningi na grząskim boisku, przez co nie byliśmy w stanie pracować na intensywność, której od siebie wymagamy. Staramy się dominować, grać atakiem pozycyjnym, zwracać uwagę na wszelkie detale w ofensywie, a to nie był odpowiedni czas na taki sposób gry. Myślę, że zbiór tych okoliczności spowodował porażkę. Choć również same statystyki i optyczny obraz gry pokazał, że nie byliśmy w tym meczu stroną dominującą.
– Po rundzie jesiennej Nadnarwianka jest w grze o awans. Pułtusk jest gotowy na ewentualnę grę w IV lidze? Czy spotkać musiałaby nas rewolucja?
– Myśląc o awansie musimy wzmocnić zespół na dwóch-trzech pozycjach, zwiększyć sztab szkoleniowy, mieć większą głębię składu. Przede wszystkim musimy też zmienić sporo aspektów organizacyjnych. Wiemy, jak silna jest IV liga. Beniaminkom jest tam bardzo ciężko. Nie jestem zwolennikiem rewolucji. Jeśli mówilibyśmy o awansie, to na pewno niektóre kroki trzeba by poczynić już w tym momencie, aby za chwile być gotowym na nowe wyzwania. Uważam, że na dziś osiągamy wyniki trochę ponad stan. Oczywiście zawsze gramy o zwycięstwo, ale wszystkie czynniki funkcjonowania drużyny i klubu muszą być dopracowane i ze sobą skorelowane. Ciężej będzie to zmienić za pół roku, na szybko, jeśli ten awans by nastąpił. Jest wiele spraw, które trzeba by poprawić, aby po ewentualnym awansie grać realnie o utrzymanie, a nie być czerwoną latarnią ligi. Jedno jest pewne, drużyna pokazuje, że jest w stanie grać w tej lidze o najwyższe cele.
– Dlaczego w tym roku odpuściliście Puchar Polski, wysyłając do Opinogóry eksperymentalny skład?
– Decyzja była wspólna, ale po mojej sugestii. Nie nazwałbym tego odpuszczeniem, bo skład który tam pojechał, miał na celu zwycięstwo. Nie dysponujemy tak liczną kadrą, aby grać dwa mecze w tygodniu. Tu mógłby się pojawić problem z odpowiednia regeneracją zawodników i optymalnym przygotowaniem na mecze ligowe, co w tamtym momencie było dla nas priorytetem. Postawiliśmy więc na zawodników, którzy mniej grają w lidze oraz zawodników z drugiej drużyny, aby sprawdzić ich potencjał na tle wymagającego przeciwnika.
– Będziesz trenerem Nadnarwianki na wiosnę?
– Moja umowa z Nadnarwianką obowiązuje do końca sezonu. Przed nami spotkanie z zarządem oraz ludźmi, którzy wspierają działalność drużyny. Jeśli tylko klub będzie chciał iść, tak jak ja w kierunku rozwoju i będzie mnie dalej widział w tej roli – to nie będzie problemu, abym był dalej trenerem. Dobrze się tu czuję i darzę klub olbrzymim sentymentem. Uważam, że zawodnicy, którzy dziś grają w Nadnarwiance również oddają całych siebie dla klubu, dobrze funkcjonują wspólnie w szatni i poza nią. To sprawia, że możemy iść w jednym kierunku. Myślę, że nadchodzi moment, aby spojrzeć na to bardziej szczegółowo. Mamy potencjał, możliwości, już za chwilę dobrą bazę treningową, możemy bardzo dużo. Czas, aby zastanowić się, co możemy zrobić razem, aby ten klub był silniejszy i aby Nadanrwianka mogła myśleć nie tylko o awansie, ale też funkcjonowaniu w IV lidze.
Tagi: #Nadnarwianka Pułtusk #Paweł Zacharski #piłka nożna
Zobacz także
Komentarze
Dodaj komentarz jako pierwszy