REKLAMA

Data publikacji: 17 lis 2021

Wywiad z Arturem Bednarkiem

Wywiad z Arturem Bednarkiem

Grupa "Ostatni Dzwonek" z Pułtuska odniosła olbrzymi sukces w tegorocznej edycji konkursu "PTA-K". Grę aktorów i koncepcję reżysera docenili członkowie jury oraz publiczność. Jak przygotowuje się zwycięskie sztuki? Jak w natłoku codziennych zajęć stworzyć teatr? Jak z lokalnej społeczności wyłonić aktorów? Między innymi o tym rozmawialiśmy z Arturem Bednarkiem - reżyserem, aktorem i założycielem pułtuskiej grupy teatralnej "Ostatni Dzwonek".

Jak zaczęła się Pana przygoda z teatrem ?

Na poważnie w 2015 roku wraz z pierwszą edycją Przeglądu Teatrów Amatorskich – Konkurs „PTA-K”. Wcześniej otarłem się o teatr studencki. Gdy zostałem tatą, a pierwszy  z mych synów zaczął uczęszczać do Przedszkola Nr 5 w Pułtusku pojawił się pomysł wystawienia przez rodziców spektaklu dla dzieci „Jaś i Małgosia”, a następie „Kopciuszka”. Po tych wydarzeniach zostałem zauważony i zaproszony do wystąpienia z "Grupą 25" w spektaklu „Medal pamiątkowy 3 Maja" . Z „Grupą 25” w kolejnych latach przygotowałem jeszcze dwa spektakle : „Sztukę na kredyt” oraz „Zaćmienie”. Po drodze wystąpiłem w projekcie przygotowanym przez MCKiS Pułtusk na osiemdziesiątą rocznicę wybuchu drugiej wojny światowej – spektaklu pt.: „Restauracja”. Tak dotarłem do roku 2020, w którym, w warunkach ogarniającej świat pandemii Covid-19, założyłem grupę teatralną „Ostatni dzwonek”

Skąd takie zainteresowania ?

Odkąd pamiętam pochłaniałem filmy. Uwielbiałem chodzić do kina. Dla mnie to było, i jest do dziś, wspaniałe przeżycie. Zawsze chciałem pracować w filmie. Kiedyś pragnąłem zostać operatorem filmowym. Nie udało się, może dlatego, że odradzano mi karierę zawodową w świecie filmu. Po wielu latach, kiedy „obijałem się” z ciekawości po planach filmowych, głównie jako statysta, żeby coś podpatrzeć z „kuchni filmowej” ktoś dostrzegł, że umiem całkiem dobrze opowiadać historie. Przez to znalazłem się na warsztatach scenopisarskich, a następnie trafiłem do teatru amatorskiego. Zawsze też oglądałem przedstawienia teatru telewizji ze swoją babcią. W przeszłości nawet nie przypuszczałem, że będę współtworzył teatr amatorski w Pułtusku.

Jak powstała grupa teatralna "Ostatni Dzwonek"?

Grupa teatralna „Ostatni dzwonek” powstała z zamiłowania kilku, dosłownie kilku, zapaleńców ( pierwszy skład to Paweł Grzywacz, Łukasz Rembecki i ja) do teatru. Nie chcieliśmy utknąć w domu, a baliśmy się tego, ponieważ pandemia ograniczała niemalże do zera wszelką działalność teatralną. Dziś grupa działa przy Miejskim Centrum Kultury i Sztuki w Pułtusku.

Jest wielu chętnych do gry czy trzeba raczej zachęcać nieprzekonanych ?

Chętni aktorzy – amatorzy są. Można ich znaleźć, a niekiedy zgłaszają się sami. Są wśród nich wielcy zapaleńcy. Niektórych trzeba trochę zachęcić, ale ich opór wynika zazwyczaj z braku czasu. Do obsady trafia się zazwyczaj „po warunkach”, czyli z uwagi na predyspozycje fizyczne (wiek, typ urody, wygląd ), albo osobowe (prezentacja, styl gry, siła wyrazu). Nie zawsze każdy pasuje do danego rodzaju roli. Niekiedy trzeba komuś, mimo jego chęci, podziękować, a niekiedy kogoś, mimo jego oporu, zachęcać. Zdarzają się przypadki, w których osoby są chętne do zagrania konkretnych ról wbrew swojemu emploi, np.: subtelna z urody i zachowania kobieta chce zagrać wyzywającą damę.

Ile zazwyczaj trwają przygotowania do spektaklu ?

Najlepiej, gdy na tzw. preprodukcję i właściwe przygotowania grupa ma ok. 6 miesięcy. Dla mnie osobiście jest to najciekawszy okres, najbardziej kreatywny, którym mógłbym się cieszyć bezustannie. Jednak zdarzają się przedstawienia, które udaje się przygotować w nieco ponad jeden miesiąc od otrzymania gotowego tekstu scenariusza.

Jak dobierany jest repertuar ?

To jedna z trudniejszych rzeczy. Wybór sztuki przeważnie warunkują możliwości skompletowania obsady oraz możliwości techniczne, aczkolwiek z ogromnym zadowoleniem mogę stwierdzić, że w obu tych sferach sytuacja mocno się poprawia. Bierzemy także pod uwagę gusta pułtuskiej publiczności. Osobiście lubię komedię.

Skąd nazwa „Ostatni Dzwonek” ?

Nazwa została wymyślona przeze mnie podczas warsztatów teatralnych, w rozmowie z Panem Grzegorzem Mrówczyńskim. Powiedziałem wówczas, że trzeci dzwonek jest  w teatrze ostatecznym wezwaniem widzów do tego, aby z foyer udali się na widownię i zajęli swe miejsca, ponieważ za moment rozpocznie się przedstawienie, i dodałem pytająco, czy to nie jest dobra nazwa dla teatru. Pan Grzegorz powiedział, że jest to bardzo dobra nazwa dla teatru i tak już zostało. Niektórzy żartownisie pytają, czy nazwa nie pochodzi czasem od stylu pracy grupy, czy może nie robimy wszystkiego na „ostatni dzwonek”...

W tym roku grupa „Ostatni Dzwonek” odniosła olbrzymi sukces w konkursie  "PTA-K". Planujecie udział także w innych konkursach, zamierzacie podjąć nowe wyzwania ?

Tak. Mieliśmy ten pomysł od samego początku. Niestety w ubiegłym roku Covid pokrzyżował nasze plany. Mamy nadzieję, że może teraz będzie już łatwiej. Nasi aktorzy bardzo chcą występować przed inną niż pułtuska publicznością, między innymi po to, aby poznać jej reakcję, uczyć się i rozwijać. Bardzo zachęcają nas do tego jurorzy. Cóż, przyszłość pokaże.

Reżyser, na którym się wzoruję to

Każdy, który nie psuje dobrego scenariusza i pozwala aktorom wykreować swoje postacie utrzymując ich tylko w ramach swojego pomysłu na sztukę.

Ulubiony aktor/aktorka to

Steve McQueen ! To moja chłopięca fascynacja. Poza tym jest mi bliski, ponieważ poza aktorstwem był tak, jak i ja, wielkim fanem motoryzacji. Kiedyś w wywiadzie powiedział, że sam nie wie czy jest bardziej aktorem, który się ściga, czy kierowcą rajdowym, który czasem gra. (Tu mała ciekawostka : mój pierwszy zawód to mechanik samochodowy.) Zawsze wspominam scenę klasycznego westernu „Siedmiu wspaniałych”, w której to Steve McQueen i Yul Brynner mają konnym karawanem przewieźć trumnę ze zmarłym Indianinem na cmentarz w miasteczku. Gwiazdą w tej scenie, jak i w całym filmie, miał być Yul Brynner, lecz gdy obaj aktorzy siadają na koźle Steve McQueen grając bez tekstu, wykonując kilka czynności charakterystycznych dla swojej postaci, kradnie cały show Brynnerowi. McQueen był absolwentem Actors Studio w Nowym Jorku, stosował wyuczoną tam metodę Konstantego Stanisławskiego – on nie grał danej postaci, on nią po prostu był. Rewelacja !

Marzę o wystawieniu sztuki …

 Do której mógłbym wpleść elementy kina. Mam już pewien pomysł. Jeśli kiedykolwiek wypali to połączymy teatr z filmem. Wierzę, że może wyjść z tego ciekawa rzecz, która wielu osobom sprawi frajdę. W tym miejscu również posłużę się cytatem ze Steve’a McQueen’a : „When I believe in something, I fight like hell for it.” – w wolnym tłumaczeniu : „Kiedy w coś wierzę, walczę o to jak diabli”. Proszę trzymać kciuki !

            Dziękuję !!!

Autor: Ola Dąbrowska- Pułtusknews

Tagi: #Artur Bednarek #PułtuskNEWS #Tradycje teatralne pułtuska #wywiad

REKLAMA

Zobacz także

Komentarze

Dodaj komentarz jako pierwszy